Słyszałem (a raczej czytałem) opinię, że niektórzy wędrują po górach i nigdy z takim zjawiskiem się nie spotykają. Może to i dobrze ?... Przesąd, wierzenie czy jakkolwiek to nazwać mówi, że temu kto zobaczy to zjawisko grozi niebezpieczeństwo w górach i może z nich nie powrócić. Jednakowoż trzykrotne "spotkanie" z widmem odwołuje urok :)...
Tak się złożyło, że będąc w niedzielę 19.09 na szlaku pomiędzy Kopą Kondracką a Kasprowym Wierchem zaobserwowałem i sfotografowałem to dziwne zjawisko. Układ chmur był o tyle ciekawy, że od słowackiej strony wędrowaliśmy przy bezchmurnym niebie, w pełnym słońcu, natomiast po polskiej stronie w dolinach kotłowały się chmury - raz po raz próbując wydostać się przez granie na południową stronę. W dole Zakopane stało pod pierzynką chmur, w cieniu.

W takim układzie idąc szlakiem wiodącym częściowo granią zaobserwowaliśmy wspomniane widmo na chmurach po naszej lewej stronie. Podejrzewam, że żadne zdjęcie nie pokaże tego właściwie ani wiernie. Na ile się udało na tyle spróbowałem to sfotografować.

Ale dość mamideł, zabobonów i mitycznych wręcz przesądów. To przecież piękno przyrody, potęga gór i ich niepowtarzalny klimat bardzo indywidualnie przez każdego odbierany ciągnie człowieka na szlak.
W moim przypadku - przede wszystkim ich piękno o każdej porze roku, kształty, kolorystyka i chęć zatrzymania choć rąbka tego cudu w kadrze. Ot - jak to określił znajomy na jednym z forum internetowych - taka "wrażliwość osobnicza"...
Cokolwiek to oznacza - na pewno jest określeniem na wyrost :)
Pierwsza część zdjęć z wędrówki poniżej.






I moja skromna osoba na Czubie Goryczkowej 1913 mnpm
