środa, 31 marca 2010

Babiogórskie przedwiośnie

Poniedziałek - 29 marca - dzień smętny, ponury. Czasem nieśmiało spoza chmur wyziera słońce. Wysiadam z samochodu w Zawoi i bez taryfy ulgowej zasuwam w mocnym wietrze stokiem narciarskim w górę. Wyciąg już nieczynny - pomiędzy umęczoną ratrakami trawą walają się śmieci - plastikowe nakrętki, końcówki kijków, butelki z wódki... Heh - uśmiech szczęścia - znajduję monetę 1 zł lekko przyszarzałą. Chucham, chowam do kieszeni...
Leśne okolice ściśle sąsiadujące z parkiem babiogórskim to teren stosunkowo dziki. Urozmaicony, mieszany las, strome stoki, potoki. Wędrując ocieram się o rdzennych mieszkańców tego terenu - sarny, wyliniałe o tym czasie zające, lisy. Zew natury - czuję się tu jak w domu. Nie dzwoni telefon, nikt nic nie mówi, nie zaprzecza, chce mi się oddychać, w samotności odpoczywam.
Słyszę swoje myśli...



















niedziela, 21 marca 2010

Bajanie o naszych górach.

Wizerunek polskiego górala - człeka postawnego, o wielkiej krzepie, żelaznym zdrowiu, śpiewającego góralskie przyśpiewki w karczmie gdzie przelewa się litry okowity. Pracowitego ponad siły i miarę, uczciwego, prostego i zahartowanego. Czy to realny wizerunek ? Zbudowali go ludzie (przede wszystkim artyści), którzy na przełomie XIX i XX wieku zachłysnęli się kulturą góralską, ulegli urokowi gór. Przyjechali do Zakopanego jako Panowie, zajęli "białe izby" prymitywnych chałup... Z tego były pieniądze na gazdostwo, więc otoczono przyjezdnych opieką, ale i otoczono zwartym pierścieniem bogatszych górali. Goście nie oglądali biedoty, ludzi śpiących w jednej izbie ze zwierzętami, jedzących na co dzień potrawy które dziś zaprowadziłyby nas prosto do szpitala o ile nie na cmentarz.
Tak wrósł w społeczeństwo wizerunek górala-giganta... Czy naprawdę tak było ? Czy naprawdę tak jest ?

Sam spoglądając na turnie, hale i granie ulegam ich urokowi. Kocham tą krainę, każde jej źdźbło, igłę kosówki, kamień, potok, drzewo...















poniedziałek, 1 marca 2010

Orawskie klimaty

Po piątej rano trzymając aparat w w skostniałych rękach uzbrojonych w rękawice "antypoślizgowe" rozglądam się nieśmiało po okolicy. Mróz każe mrużyć oczy, wiatr smaga po twarzy. Przenikliwe zimno, słońca jeszcze nie ma... Gorąca kawa rozgrzewa, ale tylko na chwilę. Zachłysnąłem się się Orawą, jej urokiem, gwarą, prostotą. Tu są moje korzenie, muszę tu wrócić.